W sprawie z ACTA, poza kwestiami wolności, jest jeszcze jeden smaczek, o którym piszę media, ale chyba niewielu zwraca na niego uwagę. Sami hakerzy też nie dostrzegają, że w przypadku Polski ACTA, ma dotyczyć flory i fauny, która trafia na nasze stoły.
Rzeczpospolita informuje: „Rada UE decyzję o podpisaniu go (ACTA) podjęła za polskiej prezydencji na posiedzeniu 15-16 grudnia 2011 z udziałem ministrów rolnictwa i rybołówstwa, pod przewodnictwem Marka Sawickiego” (http://www.rp.pl/artykul/796088.html). Skoro słynne ACTA, dotyczą obrotu podróbkami i skupiają się na prawach autorskich, to co na spotkaniu dotyczącym takiego porozumienia robią szefowie resortów zajmujących się rolnictwem i połowem ryb? Z całym szacunkiem dla przewodniczącego tego spotkania Ministra Sawickiego- ale czy na jego miejscu nie powinien być wówczas Minister Kultury Bogdan Zdrojewski? Pan od Kultury, chyba mógłby wygospodarować chwilkę pomiędzy debatą intelektualną z Wojewódzkim, a lekturą Krytyki Politycznej na spotkanie dotyczące praw autorskich na szczeblu UE.
Może jednak dla Polskiej Prezydencji, kwestia praw autorskich dotyczy jednak w szczególności rolnictwa i ryb?
Co mają ryby i rolnictwo do praw autorskich? – widocznie bardzo dużo. Czy można mieć prawo autorskie do złowionego dorsza?, a jeżeli tak, bo tak by wynikało ze składu personalnego tego spotkania to czy Pani Pitera swoje „dorszowe śledztwo” przeprowadziła zgodnie z prawem? Czy nie należałoby teraz ustalić, kto złowił feralnego dorsza? Warto tez ustalić, czy dorsz nie był podrobiony, może to był podrasowany śledź?
A może mamy również w rolnictwie plagę podróbek, przecież ogórki nie spełniające standardów UE, można przemalować na pomarańczowo i sprzedać jako marchewki. Równie poważny problem może dotyczyć hodowców, przecież zawsze można próbować sprzedać kozę jako krowę, a prosiaczka, jako dzika albinosa.
Podobnych problemów, można znaleźć widocznie jeszcze więcej, skoro do rozmów nad ACTA miłościwe sprawujący prezydencję wysłali ministrów od rolnictwa i połowu ryb.
Komentarze